Komentarze do artykułu: KUL gloryfikuje zbrodniarzy?
POKAŻ WSZYSTKIE WĄTKIZbrodnie żydowskie
~Meliza
2009-07-30 17:15:56
OKRUTNE PIRACTWO XX WIEKU
MARYNARKI SOWIECKIEJ NA
BAŁTYKU POD DOWÓDZTWEM
PŁK. NKWD - IZAAKA STOLZMANA
NKWD-zista, Izaak Stolzman vel Zdzisław Kwaśniewski, był wszechstronnie
wyksztalconym oficerem. Po przybyciu na Pomorze-Wybrze
że zbudował siatkê agentów. Nawiązał wspólpracę z Urzędami
Bezpieczeństwa w Gdańsku, Koszalinie, Słupsku i z mniejszych
miejscowości oraz z WOP-em. W związku z tym Stolzman posiadał
bardzo dokładne dane o statkach szwedzkich, które zawijały do portów
polskich. Wszystkie działania NKWD-zisty Stolzmana były nakierowane
na walkę z organizacjami niepodległościowymi na Wybże
żu. Zorientował się też, że przy okazji może wyciągnąć dla siebie
niebagatelne korzyści materialne, tak jak je bezkarnie osiągnął
na „kresach”.
Podam przykład, gdzie byłem naocznym świadkiem i zacytuje
oświadczenie innego naocznego świadka, policjanta, Zygmunta ¯ymaj-
³o, z pochodzenia Polaka: „Niemcy zarządzili, aby policja litewska dostarczy
ła grupę żydów z getta wileńskiego do Ponar na rozstrzelanie. Był
to początek likwidacji getta wileńskiego. Jak zwykle, w Ponarach znalazł
się również Izaak Stolzman ze swoimi ogarami, którzy bez pardonu rabowali
żydów ze złota, dolarów, biżuterii itd. W pewnym momencie podesz
ła do Izaaka Stolzmana vel Kwaśniewski młoda żydówka. Nie mogła
mieć więcej niż 25 lat, jej przepiękne ciemnoblond włosy rozpuszczone
sięgały aż do łydek, posiadała piękne rysy twarzy i nie wyglądała na żydówkę.
Trzymała znacznej wielkości walizkę i torbę. Zwróciła się do Stolzmana
vel Kwaśniewski, że odda mu dolary i biżuterię, jeżeli uratuje on jej
życie. Izaak Stolzman kazał otworzyć walizkę, w której pełno było dolarów,
następnie kazał otworzyć torbę, w której znajdowała siê biżuteria.
Torba została zamknięta. Walizkę i torbę Stolzman przekazał pod moją
opiekę. Wziął¹ żydówkę z lewej strony, lewej ręki przycisnął do swego lewego
boku i tak spacerowali. Po kilku lub kilkunastu minutach, wyciągnął
z kabury parabelum i zza swoich pleców strzelił do dziewczyny. Jednak-
że nie zabił jej, a tylko zranił. żydówka upadła na ziemię, po czym odwróci
ła się w stronę Izaaka Stolzmana ze łzami w oczach i na policzkach,
z takim wyrazem żalu na twarzy, że ciarki przeszły mi po plecach. Zapy-
/140/ tała dlaczego? : Izaaku Stolzmanie! Dlaczego? Dlaczego? Następnie
wypowiedziała: Przeklinam Ciebie, Izaaku Stolzmanie, i cały Twój ród.
Stolzman nie wytrzyma³ nerwowo. Wyciągnął ponownie pistolet z kabury
i wystrzelał do dziewczyny cały magazynek. Następnie zabrał walizkę
oraz torbę, a swojej obstawie kazał wsiąść do samochodu, po czy odjechali.
Zastanowi³o mnie, że żydówka, którą Stolzman obrabował, a potem
zastrzelił, zwracała się do niego po imieniu i nazwisku. W związku
z tym przeszukałem ciało i znalazłem dowód osobisty na nazwisko Rachela
Stolzman, urodzona we Lwowie”. Izaak Stolzman doskonale zdawa
ł sobie sprawę, że władze szwedzkie wcześniej czy póżniej zapytają,
co robiły załogi ich statków w Gdańskim Urzêdzie Bezpieczeństwa i zaczn
ą ich poszukiwać. W związku a tym Stolzman postanowił „wpuścić
w maliny” Szwedów i władze PRL. Posłał do Szwedów agenta sowieckiego,
członka NKWD, który mu podlegaŁ oraz z jego rozkazu brał udział
w mordowaniu żydów w miejscowości Jedwabne i był mu posłuszny.
Tamten zawiadomił Szwedów, iż siedział w więzieniu warszawskim i kontaktowa
ł się z ich marynarzami z dwóch statków, którzy zostali zatrzymani
przez UB. 50 lat póżniej, w maju 2001 r., w TVP nastąpiła wypowiedz
pana prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, że IPN ma dane, iż Szwedzi
siedzieli w więzieniu w Warszawie i w tej sprawie będzie prowadzone dochodzenie.
Osobiście zostałem zaszokowany ta informacją. Szwedzi i Instytut
Pamiêci Narodowej? Są tak naiwni, że dali się Izaakowi Stolzmanowi
po 50 latach wpuścić „w matniê” (maliny), a on ma z tego w piekle radoość!
9 maja 2001 r. napisałem pismo do ambasady szwedzkiej: „W moim
odczuciu i przekonaniu oraz zgodnie z posiadanymi wiadomościami
IPN przyjął błędny kierunek dochodzenia”. W styczniu 2002 r. pan prezes
Instytutu Pamięci Narodowej przyznał się do porażki - że prokurator
prowadzący dochodzenie w sprawie porwania szwedzkich załóg nic nie
wykrył i zostało ono umorzone. Mój serdeczny przyjaciel, Kazik, gdy go
wypuszczono na wolność zaczął używać życia do woli i co się miało stać,
to się stało. Dziewczyna o imieniu Zosia zaszła w ciążę. Kazik przyszedł
do mojego domu, żalił się i prosił o radę. Mój ojciec poradził mu, aby się
ożenił. Kazio wziął¹ rzymski ślub kościelny w Oliwskiej Katedrze w mundurze
galowym. Córka, która się wkrótce urodziła, również została
ochrzczona w katedrze. Wtedy przebrała się miarka! Partia zrobiła wszystko,
aby Kazika zwolnić z wojska i tak się też stało. Kazik znalazł się na
zielonej trawce. Na szczęście, jego żona zapisała się do spółdzielni mieszkaniowej
w Oliwie i otrzymali mieszkanie zastępcze. Kazik, będąc
w szkole oficerskiej, był celujucym uczniem, więc bez żadnych proble-
/141/ mów uzyskał dyplom Porucznika żeglugi Wielkiej. Jego nieszczęściem
było to, ¿że zamieszkał w sąsiedztwie pani, u której bardzo często przebywa
ł ksiądz H., bo była ona jego przyjaciółką. Rzekomo w tym mieszkaniu
mieścił się punkt kontaktowy łączników. Księdzem była bardzo zainteresowana
polska Bezpieka oraz wywiad sowiecki, który podejrzewał,
że współpracuje on z zagranicą. Przez pewien okres czasu Kazik był bez
pracy i siedział w domu. Wtedy to sowieckie GRU i nasza Bezpieka zło-
żyły mu propozycję nie do odrzucenia - aby podsłuchiwał i nagrywał
wszystkie rozmowy, jakie przeprowadzał ksiądz H. Gdy odmówił, uratowa
ło go tylko to, że już miał wezwanie do pracy w P¯M na stanowisku
trzeciego oficera oraz, że jego szwagier pracował w UB w Gdańsku.
Przed wyjazdem na statek do Szczecina Kazik przyszedł do mojego domu
z półlitrem wódki, celem pożegnania się. Po wypiciu kilku kieliszków
wódki zaczął opowiadać, że UB oraz NKWD-ziści chcieli go namówić do
współpracy przeciwko księdzu, który był kochankiem jego sąsiadki. Na
początku 1966 r. do Gdańska przyjechał Kazik, który otrzymał zaległy
urlop wypoczynkowy i oczywiście bez wódki się nie obeszło. Już wówczas,
moim zdaniem, nadużywał on alkoholu. W toku konwersacji zeszliśmy
na tematy morskie, a między innymi na temat pracy Kazika na statku.
W pewnym momencie zaczął on opowiadać o zdarzeniach, które
miały tam miejsce: „Został zamustrowany marynarz, który był Polakiem,
chociaż bardzo żle mówił po polsku. Gdy zacząłem z nim rozmawiać na
wachcie, opowiadał jak został powołany do marynarki sowieckiej. Po odpowiednim
przeszkoleniu skierowano go na trałowce. Jak się okazało,
znał bardzo dobrze język niemiecki oraz angielski. Po pewnym czasie zosta
ł wezwany do sztabu dywizjonu tra³owców, gdzie pułkownik NKWD
pytał, jakie zna języki. Powiedział, że zna również język polski. Potem
okazało się, że był to... Izaak Stolzman vel zdzisław Kwaśniewski. Po tej
rozmowie zostałem skierowany na trałowiec, który był obsługiwany przez
marynarzy NKWD i podlegał pełnomocnikowi NKWD na całe Wybrzeże
i Pomorze... Izaakowi Stolzmanowi vel Zdzisław Kwaśniewski, który był
bezwzględny w stosunku do załogi trałowca. Za przywłaszczenie zrabowanego
mienia, nawet niewielkiej wartości, Izaak Stolzman karał śmierci
ą. Zamustrowano mnie na trałowiec, który podnosił banderę wojenną
związku sowieckiego wojsk ochrony pogranicza PRL lub polską banderę
PRL, w zależności od sytuacji. Miejscem postoju było Świnoujście,
przy molo i Żaden inny okręt, nawet sowiecki, nie miał prawa dobić do
burty naszego trałowca. Rozmowy z innymi marynarzami były zabronione”.
W pewnym momencie opowiadania przerwałem Kazikowi i zapyta-
/142/ łem: Mówisz, że za najmniejsze przywłaszczenie zrabowanego mienia
Izaak Stolzman karał śmiercią, zabronione były rozmowy z innymi marynarzami
sowieckimi, którzy służyli na innych okrętach itd. W takim razie
skąd on werbował taką załogę, która zgadzała się na wszystko. Kazik
udzielił mi odpowiedzi: „Część załogi znałem z czasów II wojny światowej.
Byli to agenci sowieccy, przysłani na tereny wschodniej Polski, a dok
ładnie w okolice miasteczka Jedwabne. Pod koniec czerwca Izaak Stolzman
udał się w okolice Jedwabnego, celem podporządkowania ww.
agentów, ale już byli tam Niemcy. Podczas okupacji sowieckiej, w Jedwabnem
i okolicy żydzi organizowali milicję i robili donosy do NKWD na
ludność polską. Przychodzili do polskich domów i przeprowadzali aresztowania
oraz pomagali NKWD w przygotowaniach Polaków do wywózki
na Sybir. Gdy do Jedwabnego wkroczyli Niemcy, sytuacja dla żydów
była bardzo niewesoła. Zawiść i nienawiść za wyrządzone Polakom w Jedwabnem
krzywdy, była bardzo duża. Tą sytuację wykorzystał Izaak
Stolzman, mobilizując swoich ludzi, którzy chodzili od żydowskiego domu
do domu i oznajmiali ludziom, że jeżeli chcą żyć, to muszą dać daninę
w złocie, dolarach, biżuterii itd. Druga grupa chodziła od domu do domu
i wyganiała żydów.
Potem Stolzman zaprowadził agentów,
z Jedwabnego, którzy uniknęli niemieckiej masakry w stodole do Puszczy Rudnickiej, gdzie większość z nich przetrwa-
ła wojnę, a następnie udała się na Wybrzeże, skąd w odpowiednim czasie
Stolzman zamustrował ich na okręt. Następnie zaokrętował, dokoptował kilku
marynarzy, skazanych na wieloletnie więzienie i katorgę. Trałowiec wychodzi
ł w morze lub kotwiczył w redzie. Czas załogi był zorganizowany
przez cały dzień, z przerwami tylko na posiłki. Broń zamknięto w specjalnym
magazynie, który był odpowiednio zabezpieczony. Dowódca okrętu
i jego zastępcy mieli przy sobie, na wszelki wypadek, broń krótką. Nie
pamiętam dokładnej daty, kiedy dowódca trałowca zarządził alarm bojowy.
Kazał podnieść banderę wojsk ochrony pogranicza PRL. Mieliśmy
skontrolować statek szwedzki, wiozący węgiel z portu Ustka do Szwecji.
Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że trałowiec czekał na ten statek w zasadzce
już od kilkunastu godzin. Po chwili sygnalista, stojący na wachcie,
zameldował, że z lewej burty widać statek, niosiący szwedzką banderę.
Był to przepiękny statek typu szkuner. Dowódca wydał polecenie wywieszenia
sygnału, aby statek zatrzymał się do kontroli dokumentów. Kapitan
statku posłusznie zatrzymał jednostkę i po kilku minutach trałowiec
dobił do burty statku szwedzkiego. Weszła grupa marynarzy sowieckich
/143/ nie krepując się wcale, że nosili mundury marynarki sowieckiej. Niemałe
było zdumienie Szwedów, gdy marynarze żydowscy-rosyjscy zaczęli między sobą
rozmawiać po rosyjsku, a nie po polsku. Jeden z marynarzy szwedzkich
zwrócił się do marynarza rosyjskiego z zapytaniem dlaczego nie rozmawiaj
ą po polsku, jeżeli to okręt polski i pływa pod polską banderą. Marynarz,
do którego zwrócił się w odpowiedzi, stwierdził, że on durak i jednocześnie
uderzył go w twarz kolbą pepeszy (pistolet maszynowy). Grupa
rozeszła się po statku, w pierwszej kolejności zamknięto załogę w jednym
z pomieszczeń. Zaczęto rabować wszystko; co wartościowsze
przedmioty znoszono na trałowiec i składano na kupę. Szukano przede
wszystkim dolarów, złota itd. Gdy przetrząśnięto i skontrolowano wszystkie
pomieszczenia od dechy do dechy, skierowano się do ładowni i tam,
po krótkich poszukiwaniach, znaleziono sześć osób - czterech mężczyzn
i dwie kobiety w młodym wieku. Byli to Polacy. Zrobiono dokładną rewizję
i znaleziono biżuterię ze złota w znacznej ilości, dolary oraz duże ilości
narkotyków. Nie wiem, jakie to były narkotyki, bo się na nich nie
znam. Z polecenia dowódcy okrętu oddzielono kobiety od mężczyzn,
chociaż były to małżeństwa. Kobiety zamknięto w osobnym pomieszczeniu
trałowca. Marynarze cieszyli się z takiej zdobyczy jak małe dzieci.
W tzw. międzyczasie dowódca okrętu otrzymał wiadomość, że z Ustki
wyszedł następny statek szwedzki z węglem, i że należy go skontrolować.
Dowódca trałowca zarządził, aby załoga szwedzka zabrała wszystkie
swoje rzeczy osobiste, dlatego że zostanie zabrana na trałowiec,
a statek zostanie zatopiony. Jednak¿e nie było czasu na mocowanie ładunków
itp. Postanowiono podpalić, upozorować pożar i że załoga opuści
statek w popłochu. Rozpalono ropę, podpalono, następnie odbito
i ruszono przypuszczalnym kursem drugiego statku. W tzw. międzyczasie
marynarze musieli się przebrać i osuszyć, bo byli zamoczeni, a był luty
i zima w całej krasie. Po jakimś czasie zobaczyliśmy statek, zdążający
w kierunku brzegów Szwecji. Powtórzyły się te same procedury co ze
statkiem poprzednim. Gdy dobiliśmy do burty statku szwedzkiego, kpt
statku przedstawił dokumenty statku oraz ładunku. Grupa marynarzy sowieckich
kazała natychmiast otworzyć luk ładunkowy. Następnie poproszono
kapitana szwedzkiego, aby razem z nim zeszli marynarze szwedzcy
oraz kpt statku. Po zejściu rozpoczęto rewizję, kazano marynarzom
szwedzkim przerzucać węgiel. Po kilkunastu minutach znaleziono zablindowane
cztery osoby w średnim wieku oraz bagaż osobisty, w którym
znajdowała się biżuteria, dolary, narkotyki itd. Po wykonaniu rewizji,
w kabinach załogi szwedzkiej znaleziono dolary i narkotyki w dość
/144/ znacznej ilości. Po zabraniu załogi na trałowiec, dowódca rozkazał zało-
żyć ładunki trotylu i wysadzić statek. My popłyneliśmy do Gdańska, zacumowaliśmy
przy nabrzeżu Westerplatte, tam gdzie bazowały okręty
WOP. Izaak Stolzman przyjechał tam samochodem, zabrał zrabowane
złoto, dolary i narkotyki oraz marynarzy szwedzkich i uciekinierów polskich.
Dziewczęta pozostawił nam - jako nagrodę - do zabawy, za dobrze
wykonane zadanie. Były one, rzecz jasna, gwałcone przez żydoską załogę. Co się
stało z załogą szwedzką i uciekinierami? Tego dowiedzieliśmy się dopiero
po miesiącu. Otóż na okręt przybył Bartkowski - polsko brzmiące nazwisko,
ale to był typowy rudy żyd. Zaciągał po żydowsku aej, waj. Był
pomocnikiem Izaaka Stolzmana (żyd), który przywiózł nam dodatkowe
wynagrodzenie za wykonane zadanie. Gdy dowiedział się, że zarekwirowanych
kobiet nie ma na okręcie, zapytał gdzie się podziały. W odpowiedzi
dowiedział się, ¿e zostały one wrzucone do wody i utopione, poniewa
ż były bardzo niegrzeczne, a poza tym już niepotrzebne, bo każdy
z członków załogi trałowca zaspokoił swoje potrzeby seksualne po kilkanaście
razy. Mówiąc innymi słowy, zostały zużyte jak stara ścierka do
zmywania pokładu. Bartkowski roześmiał się i zaczął opowiadać, że za-
łogi szwedzkie zostały przesłuchane w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego
w Gdańsku. Następnie zawieziono je do Słupska, a tam spalono
w piecu w krematorium, w podziemiach by³ego Urzedu Pracy. Natomiast
Polacy zostali zastrzeleni w Gdańsku i zakopani. Zwróciłem się
do niego, że jednej rzeczy nie rozumiem, mianowicie: dlaczego te dziewczyny
zostały wrzucone do wody? O ile mi wiadomo, były to bardzo młode
mężatki, nie rodziły jeszcze dziecinie miały więcej niż 25 lat, były bardzo
ładne i zgrabne. Odpowiedział, że najważniejszy na trałowcu był zca
dowódcy trałowca - obrzezany żyd, o czym nikt nie wiedział. Trzeba
jednak przyznać, że umiał współżyć z załogą i ogólnie był lubiany przez
ludzi. Gdy dziewczyny zostały na okręcie, a Szwedzi i Polacy zostali zabrani,
z-ca dowódcy zabrał załogę, zrobił zebranie i oświadczył, że jedna
dziewczynę daje załodze, a drugą pozostawia do swojej dyspozycji.
Po przyprowadzeniu do swojej kajuty zaczął ją gwałcić i zniewalać w ten
sposób przez kilka dni. Gdy wyszedł z kabiny, dziewczyna spenetrowa-
ła ją i znalazła sztylet. W związku z tym, że żyd miał ponadnormatywnego
członka co do grubości i wielkości, przy stosunku kobieta nie mogła
wytrzymać z bólu. W związku z tym położył ją na brzuchu, następnie kaza
ł klęknąć i z całej siły włożył swój członek do odbytnicy, rozrywając jej
początek. W tym momencie zdesperowana dziewczyna wyjęła nóż i z
całej siły dżgnęła swego złoczyńcę. Niestety, tylko go zraniła! Żyd zaczął
/145/ wzywać pomocy. Usłyszało go kilku członków załogi i uratowało mu
życie. Dziewczyna została związana i wyniesiono ją na pokład. A byla zimnica
w pełni - przełom lutego i marca. Przyprowadzono też drugą
dziewczynę i związano. Następnie przyniesiono kostkę balastową, przywi
ązano ją do rąk, nóg i tułowia ofiar. Pomimo płaczu i próśb, wrzucono
obie panie do wody. Poszły na dno jak siekiera. Po sukcesach ze statkiem
szwedzkim, okręt skierowano do Świnoujścia, gdzie była baza MW
sowietów. Po okresie odpoczynku i doprowadzeniu okrętu do porządku,
zaczeliśmy wypływać na ćwiczenia w morze. Chęć wzbogacenia się by-
ła większa niż strach, więc zaczęliśmy rabować kutry rybackie na własną
odpowiedzialność, a potem je topiąc tak, że pozostawały tylko drobne
szczątki po wybuchu trotylu i żeby wyglądało na trafienie na minę. Jak
już wspomniałem, dowódca trałowca miał całkowicie wolną rękę, nie musia
ł prosić o zezwolenie na wyjście w morze, sam sobie planowa³ zajęcia
itp. By³a piękna pogoda, morze spokojne, nie by³o wiatru. Z daleka zobaczyliśmy
statek, płynący w odległoości około 2 mil morskich. Płynął na
przecięcie naszego kursu, a gdy nas rozpozna³ i zobaczy³, ¿e to okręt
wojenny i ¿e nosi banderę WOP, zmienił kurs na oddalający. D-ca okrętu
rozkazał zwiększyć szybkość, wywiesić flagi kodu, zatrzymać statek
do kontroli. Gdy statek nie usłuchał wezwania, oddano kilka strzałów
w kierunku oddalającego się statku. Statek natychmiast zastopował silnik,
okazało się, że był to kuter rybacki dość znacznej wielkości. Załoga
trałowca na wszelki wypadek została uzbrojona w broń, amunicję itd.
Grupa marynarzy wesz³a na pok³ad statku. W trakcie kontroli okazało się,
¿e to statek niemiecki zarejestrowany w Hamburgu. Podczas rewizji statku,
w kabinie kapitana znaleziono ok. 40 tys. dolarów, biżuterii, złota itd.
Skontrolowano ca³y kuter, ale nigdzie nie by³o przemycanych ludzi. D-ca
tra³owca zarz¹dzi³ za³o¿enie ładunków wybuchowych i zatopienie kutra.
Wtedy dopiero przemycani ludzie dali znaæ, zaczêli strzelać do marynarzy,
którzy zeszli do ładowni założyć trotyl. Na szczęoście, marynarze,
którzy mieli zakładać ładunki wybuchowe w ładowni statku, byli asekurowani
przez dwóch marynarzy z gotowymi do strza³u pepeszami. Marynarze
otworzyli ogień w kierunku, z którego strzelali nieznani osobnicy.
Dwaj lekko ranni żołnierze zostali zabrani z ładowni. Okazało się, że by-
ła wybudowana dodatkowa gróda, która tworzyła skrytkę. Wejście do
skrytki było od strony maszynowni. D-ca tra³owca zarządził wlanie do
środka ładowni kilku wiader ropy oraz podpalenie jej. Po kilku minutach
przewożeni ludzie zaczęli wychodzić od strony maszynowni.
/146/ . Po założeniu ok. 50 kg materiału wybuchowego
i założeniu lontu, sprowadzono załogę ,
gdzie kilku marynarzy zabiło ich wszystkich seriami z pepeszy. Gdy zapalono
lonty, trałowiec odbił od statku na bezpieczną odległość, a po kilku
minutach ładunki wybuchły. D-ca trałowca był na tyle przebiegły
i przezorny, że zrabowane bogactwo kazał zanieść do swojej kabiny i tam
trzymał pod zamknięciem aż do chwili przybycia na okręt Izaaka Stolzmana
vel Zdzisław Kwaśniewski. Ten zaoe, po przybyciu na trałowiec,
uczciwie podzielił zdobycz między załogę a d-cę trałowca, uprzednio zabieraj
ąc swoją część łupu. Nie pamiętam dokładnie, kiedy przyszło zawiadomienie,
że mamy wyjść z portu Świnoujście pod port Ustka, skąd
miał wypłynąć kuter szwedzki z węglem, narkotykami i uciekinierami, stoj
¹c w dryfie niedaleko Ustki, na przypuszczalnym kursie Szweda. Obserwatorzy
zameldowali, że widz¹ na kursie statek z bander¹ szwedzką. Był
to szkuner, który zbliżał się w naszym kierunku, zostały wywieszone flagi
sygnałowe, aby statek zatrzymał się do kontroli. Historia się powtórzy
³a, tak jak z tymi dwoma statkami szwedzkimi. Szwedzki statek pos
łusznie zastopował maszynę, następnie dobiliśmy do burty statku. Wesz
³a grupa kontroluj¹ca i zaczęto rabować statek, zamykając marynarzy
szwedzkich razem z kapitanem statku w jego kabinie. Wszystkie wartościowe
przedmioty znoszono na trałowiec, szukano przede wszystkim
dolarów, złota, biżuterii, narkotyków. W ładowni znaleziono kilku Polaków-
uciekinierów oraz dolary, biżuterię, złoto i znaczne ilości narkotyków.
Dowódca trałowca porozumiał się z lądem, możliwe że z Izaakiem Stolzmanem,
w sprawie co zrobić ze statkiem. Otrzymał polecenie, aby dostarczyć
statek do Gdyni, do portu wojennego. Wtedy d-ca podjął decyzje
o wzięciu na hak statku szwedzkiego. Nie miał z tym żadnych problemów,
gdyż statek został podholowany pod Gdynię. Z Gdyni wyszedł holownik,
który wziął na hak statek bez załogi szwedzkiej, obsadzając statek
swoimi ludzmi. My popłynęliśmy do Gdańska. Zahamowaliśmy w basenie
Westerplatte, dok¹d p³k Izaak Stolzman vel Zdzisław Kwaśniewski
pojechał samochodem, zabrał rabowane złoto, dolary, narkotyki, oraz
marynarzy szwedzkich i Polaków”. Kaziu zaaplikował mi fantastyczną
opowieość o Izaaku Stolzmanie vel Zdzisław Kwaśniewski. Żebym go nie
znał, to bym nie uwierzy³. Podczas tej rozmowy na końcu języka miałem,
że ja to wszystko znam i częściowo przeżyłem osobiście, ale powstrzyma
³em się. Zapytałem tylko Kazia, jaki był tego wszystkiego epilog?
/147/ „Przyszedł rozkaz, aby tego marynarza, który to wszystko opowiadał,
zwolnić do rezerwy. Został zdjęty z trałowca i wysłany do cywila. W jakiś
enigmatyczny sposób załatwił sobie pobyt w Polsce. Lecz, gdy został zamustrowany
na polski statek, nie był już obywatelem polskim. Zaprzyjażni
łem się z nim w bardzo krótkim czasie. Dopomogła temu wódka, a on
lubił od czasu do czasu wypić i ja również. On lubił opowiadać swoje
przeżycia, a ja lubiłem go słuchać, bo bardzo ciekawie i barwnie opowiada
ł o zbrodniczej i okrutnej działalności załogi wraz z ofiarami, które znajdowa
ły się na trałowcu, bezpośrednio podlegającym Izaakowi Stolzmanowi
vel Zdzisławowi Kwaśniewskiemu. Gdy Marian za dużo sobie popił,
nie krył się wcale przed innymi członkami załogi statku. Po 15 latach od
wspomnianych zdarzeń, które usłużny doniósł kapitanowi statku, że jeden
z marynarzy był wrogo ustosunkowany do Związku Radzieckiego,
a co za tym idzie - do PRL-u. Gdy wróciliśmy z rejsu do Szczecina i dobiliśmy
do molo, czekały na nas MO i WOP. Weszli na statek z nakazem
aresztowania Mariana Jabłońskiego. Widziałem jak z kajdankami na rekach
opuszczał trap statku, nie pozwolono mu nawet się z nim pożegnać.
Po dwóch miesiącach dowiedziałem się od załogi, że Marian nie
żyje, że przyszło pismo od kapitana statku, że Jabłoński zmarł w areszcie
na serce. Nadszedł rok 1966, Bo¿e Narodzenie spędzałem na statku. Kucharz
szykował uroczystą wigilię. Akurat na mnie przypadła wachta.
Większość załogi została na statku, ponieważ za dwa dni statek miał
wyjść w morze. Marynarze, którzy byli na wachcie, obsługiwali załadunek
towaru. W trakcie rozmowy o świętach, o wigilii itp. wspomniałem
o marynarzu Jabłońskim, że będzie go nam brakowało. Marynarze byli
zdziwieni, ¿e ja nie wiem, że mój przyjaciel Jabłoński, nie żyje, że kapitan
statku nie zawiadomil o śmierci, a wiedział, że się przyjażniliśmy.
Zdałem wachtę, z tych nerwów wypiłem dwie setki wódki z drugim oficerem
i poszedłem na obiad do mesy. Gdy miałem wejść do mesy,
drzwi otworzyły się i pierś w pierś spotkałem się z kapitanem statku,
który już wychodził stamtąd po obiedzie. W tym momencie puściły mi
nerwy i zapytałem go: Panie kapitanie, dlaczego pan zrobił donos na
mojego przyjaciela, na podstawie którego został on aresztowany i zamordowany
przez UB. Riposta ze strony kapitana statku była natychmiastowa:
I ciebie, łachudro, niezadługo spotka ten los. Znajdziesz się w więzieniu.
Nie wiem, co się ze mną stało, ale trzepnąłem go pięścią w twarz
aż zatoczył się do środka mesy. Z krzykiem wpadłem do środka mesy,
wołając: Zarżnę ciebie, kapitanie, jak świniaka. Złapałem nóż, ale nie pamiętam
jakich był rozmiarów. Kapitan statku, widząc, że ja trzymam nóż
/148 /w ręku, wyskoczył z mesy na pokład, wołając: Ratunku!, a ja za nim
z no¿em w ręku. Z tyłu, za mną, biegła część załogi, próbując mnie powstrzymać.
W pewnym momencie jeden z marynarzy dopędził mnie,
złapał za rękę, wyrwał nóż i wrzucił go do wody. I tak dowód mego przestępstwa
został utopiony. Marynarz, który to zrobił, nie przyznał się do
tego, ¿e miałem nóż w ręku. Finisz tego wszystkiego był taki, że zosta-
łem zwolniony z pracy. Obecnie pracuję na stanowisku kierownika statku,
który został wycofany z eksploatacji i stoi na nabrzeżu, służyć jako
magazyn. Naprawdę bardzo się boję, kilkakrotnie przychodzili do mnie
od pracy - na statek i grozili, że jeżeli będę zeznawał, co Jabłoński mi
opowiedział, to zginę”. Kazio długo nie pożyć, w 1967 r. w czerwcu został
zamordowany na statku - w magazynie w nowym porcie... Zabójców
nie wykryto, dochodzenie-śledztwo zostało umorzone.
Dominik Dzimitrowicz
***
Ustka, 9 maja 2001 r.
Szanowny Pan Ambasador
KRÓLESTWA SZWECJI
Warszawa
W załączeniu uprzejmie przesyłam pismo, które było skierowane do
prokuratora generalnego. A zostało skierowane przez niego do IPN. Kilka
dni temu nastąpiła wypowiedż w telewizji pana prezesa Instytutu Pamięci
Narodowej na temat porwanych marynarzy szwedzkich. W moim
odczuciu i przekonaniu oraz posiadanych wiadomości IPN. przyjął kierunek
dochodzenia błędny. Z momentem przywiezienia załogi szwedzkiej
d-ca placówki, mój ojciec Władyslaw Dzimitrowicz nawiązał w „trybie“
alarmowym kontakt z przedstawicielem szwedzkim zawiadamiając
go, ¿e NKWD Stolzman więzi załogę szwedzką. Drugi meldunek to, ¿e
Stolzman wywiózł ich w kierunku Słupska oraz wymordował wszystkich
Szwedów.
Z poważaniem Dominik Dzimitrowicz
149
Wydawca portalu HOTNEWS.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści zamieszczane przez użytkowników tejże strony. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.