Komentarze do artykułu: Donald i jego pies
POKAŻ WSZYSTKIE WĄTKIPRZEANALIZOWAŁEM WSZYSTKO
~maria88
2010-07-10 12:23:27
Rozważania, czy pod Smoleńskiem doszło do
katastrofy lotniczej, czy też zamachu, są o tyle
bezcelowe, iż nie uzyskamy w przewidywalnej
przyszłości żadnych dowodów na rzecz konkretnej
tezy. To rosyjskie służby decydują, co będziemy
wiedzieli i do jakich danych uzyskamy dostęp.
Mogą
więc prowadzić z nami grę operacyjną na własnych
warunkach, a do tego poprzez szeroką agenturę
wpływu i orientację prorosyjską dowolnie
kształtować opinię publiczną, neutralizować ludzi
dla siebie niewygodnych, dezinformować i
wprowadzać chaos informacyjny. Mogą także
prowadzić walkę między sobą, manipulując nami za
pośrednictwem fałszywych informacji ujawnianych
przez osoby godne zaufania bądź prawdziwych
podawanych przez podejrzane źródła. Pamiętajmy,
że
internet jest w Rosji pod ścisłą kontrolą FSB.
Dopuszczenie Polaków do rosyjskiego śledztwa na
rosyjskim terytorium nic nie zmienia, gdyż, po
pierwsze, nikt nie lubi spotkać się z białoruskim
TIR-em, a po drugie, to nie będzie ani polskie,
ani międzynarodowe śledztwo, tylko nadal
rosyjskie. Równie dobrze moglibyśmy poprzestać na
zadowoleniu się stwierdzeniami znanego z
prawdomówności Putina, nasi dziennikarze i
eksperci przecież wiedzą, że władze na Kremlu
nigdy nie kłamią, skoro same ich o tym zapewniły.
Gdybyśmy pomyśleli inaczej, moglibyśmy narazić na
szwank nowe stosunki Tusko-Putinowskie, które
dostały tak pozytywnego przyspieszenia na grobie
Lecha Kaczyńskiego. A już na pewno wywołalibyśmy
niezadowolenie marszałka Komorowskiego, a
przecież
nikt chyba nie chce sprawić przykrości osobie
wytypowanej dla nas przezGazetę
Wyborczą Tageszeitung i
media rosyjskie na przyszłego prezydenta, z
którego nareszcie wszyscy poza Polakami będą
zadowoleni.
W naszej strefie robimy, co chcemy
Podnoszony często argument, iż miejsce katastrofy
na terenie Rosji jest tak dla niej niekorzystne,
iż wyklucza zamach, jest nielogiczny. Na swoim
terenie służby rosyjskie całkowicie kontrolują
sytuację. Odebranie katastrofy przez społeczność
międzynarodową zależy od działania mediów, a w
tej
sferze w Rosji są one jedynie instrumentem
władzy,
a poza nią działa nie tylko silna agentura
rosyjska, ale przede wszystkim orientacja
prorosyjska i gospodarcza wspólnota interesów.
Wystarczy jako przykład wymienić politykę
prowadzoną przez premiera Włoch Berlusconiego.
Propagandowa wygrana, nawet sprawy katyńskiej, na
forum międzynarodowym jest bardzo łatwa. Oto
Putin
przedstawia się jako liberalniejszy od
Miedwiediewa, na którego ostatnio stawiała Unia i
prezydent Obama i demonstracyjnie odcina się od
stalinizmu. Premier Rosji staje się znów
ulubionym
demokratą jak w roku 2000, gdy mordował
Czeczenię.
Zastanówmy się jedynie, czy gdybyśmy rzeczywiście
mieli do czynienia z zamachem, powstała po nim
sytuacja byłaby korzystna dla Rosji, czy wręcz
przeciwnie, Moskwa by na niej jedynie straciła.
Sądzę, że kwestię tę trzeba rozpatrywać na pięciu
poziomach, co jest o tyle trudne, iż na każdym z
nich nie występują ci sami gracze.
Na poziomie międzynarodowym ewentualny zamach, o
którym Amerykanie musieliby dowiedzieć się dzięki
satelitom, oznaczałby wysłanie sygnału: nasza
strefa wpływów pokrywa się z dawną sowiecką i
jeśli ekipa Obamy chce mieć w nas partnerów, musi
uznać nasze aspiracje. W naszej strefie robimy,
co
chcemy. Jesteśmy równym (na razie) wam
mocarstwem.
Takie podejście jest logiczne. Po ostatniej
rezygnacji USA z przewagi wojskowej w broni
niekonwencjonalnej w wyniku podpisania
upokarzającego porozumienia zastępującego START
2,
natychmiast obwołanego przez rosyjską agenturę
zwycięstwem Zachodu i rozsądku
rzeczą naturalną ze strony rosyjskiej jest
eskalacja żądań. Rosjanie zatrzymają się, gdy
napotkają opór. Na razie go nie ma, a więc
Ameryka
będzie cofała się nadal aż do opamiętania. Ale
kiedy i po zapłaceniu jakich kosztów przez jego
ofiary nastąpi refleksja, tego nie wiemy. Rosja
wspomagając fundamentalistów, może jednocześnie
mnożyć żądania w zamian za obietnicę współpracy
przeciwko nim. Stawką jest cała Azja Zachodnia,
przy której Polska nie ma żadnego znaczenia.
Sojusz pragmatyków
Kolejny poziom to partnerstwo
rosyjsko-niemieckie.
Z punktu widzenia interesów Centrum po opanowaniu
sytuacji na Ukrainie należało całkowicie
zwasalizować Polskę. W wypadku Ukrainy agentura
wykonała ogromną pracę, by przekonać wszystkich,
że prezydent Janukowycz jest całkowicie
niezależny
od Rosji. Co ciekawe, tego typu
informacje deus ex machina pojawiły
się jednocześnie na całym świecie. Oczywiście był
to tylko przypadek i doskonała praca żądnych
prawdy dziennikarzy.
Hipotetyczny zamach byłby postawieniem Niemcom
ultimatum. Polska nie będzie kondominium. Robimy
tu, co chcemy, a jeśli mamy być partnerami,
możemy
co najwyżej wziąć pod uwagę wasze interesy.
Wybierajcie. Dotychczasowa postawa Niemiec
oznacza, iż te warunki zostałyby przyjęte. W
dalszej perspektywie może to prowadzić do prób
wyprowadzenia z RFN wojsk amerykańskich i
wytyczenia wyraźnych granic wpływów niemieckich w
Europie postkomunistycznej.
Rozszerzeniem tej płaszczyzny byłby jasny znak
dany starej Unii. Jesteśmy partnerami, wy
zajmujecie się sobą, a nowi członkowie Unii
pozostają naszymi wasalami. Ostatecznie mógłby
ukształtować się model współpracy
niemiecko-rosyjskiej, w którym Niemcy rządzą w
Unii, a Rosja na obszarze dawnego bloku
sowieckiego przy jednoczesnej eliminacji USA z
Europy. W ten sposób w Europie powstałby tandem
rosyjsko-niemiecki. A ewentualny zamach lub nawet
katastrofa przedstawiana nieoficjalnie jako
zamach
miałaby złamać wolę oporu i wymusić uznanie
nowego
modelu.
Co dałoby Rosji pozbawienie PiS kierownictwa?
Przypomnijmy, że lecieć miał również Jarosław
Kaczyński, a gdyby do tego doszło, nastąpiłby
natychmiastowy rozpad partii. Przecież, prawdę
powiedziawszy proces kolonizacji PiS przez ludzi
związanych z obozem przeciwnika lub tzw.
pragmatyków, czyli działaczy gotowych na każde
ustępstwo w zamian za posadę, synekurę i święty
spokój od prokuratorów, sądów i Czerskiej, był
już
bardzo zaawansowany. W wypadku przegranych
wyborów
doszłoby do jego szybkiej finalizacji. To właśnie
pomysł takiego rozwiązania sojuszu
pragmatyków na kilka dni przed katastrofą
puszczono jako balon próbny.
Nie znamy tylko dwu rzeczy zasadniczych: jakie
były wyniki prawdziwych sondaży i jaka jest
sytuacja gospodarcza, tzn. kiedy nastąpi
załamanie
złotówki, której kurs jest sztucznie utrzymywany
poprzez zwiększanie zadłużenia celem pokrywania
stale rosnącego deficytu. Złotówka musi w końcu
odczuć obciążenia zadłużeniem i deficytem.
A co za tym idzie, nie wiemy, czy z wyborami
prezydenckimi można było czekać do października.
W
wypadku udanego procesu kolonizacji PiS lub jego
rozpadu wybory parlamentarne w 2011 r. już nie
byłyby niebezpieczne. To kwestia, kto będzie
prezydentem, stanowiła klucz do opanowania
sytuacji politycznej w Polsce.
17 jest większe od 18
Na Onecie można było przeczytać ok. dwu tygodni
temu, iż prezydent Kaczyński z 18 proc. poparcia
goni marszałka Komorowskiego z 17
proc. W ten sposób dzięki osiągnięciom matematyki
tuskowej mogliśmy się dowiedzieć, iż 17 jest
większe od 18. Dziennikarz który to
wymyślił, jest niewątpliwie przedstawicielem
leninowskiej szkoły matematyki i w ten sposób
zadał słuszny kłam matematyce burżuazyjnej. Dla
nas wniosek jest jednak taki, że skoro oficjalnie
ogłoszono stosunek preferencji wyborczych 18 do
17, to w rzeczywistości musiało być dla Marszałka
o wiele gorzej. Musiał to być dzwonek alarmowy.
Pośpiech mógł być jednak równie dobrze wywołany
czynnikami pozapolskimi.
Dlaczego jednak Polska, opanowana całkowicie
przez
PO i stojące za nią środowiska byłej
komunistycznej bezpieki, o czym mówili sami jej
przedstawiciele, oraz agenturę marzącą o
zniszczeniu IPN, miałaby być rozwiązaniem
korzystniejszym dla Centrum niż Polska rozrywana
wewnętrznymi sporami i niestabilna?
Premier Tusk już zdążył poinformować nas:
wyginiecie jak dinozaury. Uważam, że
oznacza to, iż jest on przekonany, że politycy
uważający, iż Polska może mieć jakieś własne
interesy, bronić ich, być w jakimkolwiek stopniu
niezależna od Rosji i Niemiec, już nie mówiąc o
prowadzeniu, o zgrozo, własnej polityki i dążąca
do likwidacji decydującego wpływu na życie
wewnętrzne dawnych służb, mafii i agentury, to po
prostu dinozaury. To polityka
XIX-wieczna, nieaktualna, bezsensowna, niemożliwa
do prowadzenia we współczesnych warunkach i
śmieszna przez swoją staromodność. Właśnie tak
myślące kierownictwo Polski jest idealne dla
realizowania interesów Rosji.
Katastrofa lub zamach ucharakteryzowany na
wypadek
mógłby posłużyć do przedstawienia jako wkroczenie
pojednania rosyjsko-polskiego w fazę finalną pod
hasłem kochajmy się. Tym bardziej że
spontaniczna reakcja Rosjan, zwykłych ludzi, jest
godna podziwu i imponująca swoją szczerością. Na
tle tego pojednania nikt nie zauważyłby, jak
społeczeństwo polskie akceptuje ciche, ale pełne
i
ostateczne podporządkowanie Polski właśnie Rosji,
zamiast dotychczasowego tandemu
rosyjsko-niemieckiego. Przy bliższej analizie
koszty ewentualnej operacji okazują się więc
jedynie jej zaletami.
Ze starej agentury na nową
Dwa elementy obecnej sytuacji wydają się
niezwykle
niepokojące. Kontratak agentury i orientacji
prorosyjskiej, która rozpoczęła zwalczanie
hipotezy zamachu, zanim ta jeszcze została w
pełni
sformułowana, a następnie zastosowała wobec niej
całkowite embargo. Wskazuje to na wielki strach i
działanie zaplanowane oraz koordynowane.
Dodatkowo
akcja PO na wszystkich frontach przeciwko ludziom
związanym z PiS już w trzy godziny po katastrofie
wskazuje na niezwykłą u Polaków sprawność
organizacyjną lub przygotowanie. Nie chodzi tylko
o BBN, Bank Narodowy czy IPN, ale także o
nominacje całego nowego dowództwa armii.
Ale dlaczego zginęli ludzie SLD? Czy w przypadku
omawianej hipotezy, zostaliby po prostu
poświęceni?
Na zmiany w byłym bloku sowieckim należy patrzeć
globalnie. Tu nic nie dzieje się w jednym kraju,
gdyż centrum wpływów nadal znajduje się w
Moskwie.
Tej pępowiny nie odcięto i nie chciano odciąć,
mimo rozmaitych zabiegów symbolicznych. Jedni nie
mieli dość woli i siły, inni odwagi, a jeszcze
innych łączyła z Centrum wspólnota interesów, i
to
po większej części nowych. Ostatecznie przecież
większość obywateli wybiera przyszłość, chce mieć
autostrady, a sowieckich agentów uważa za
patriotów albo potrzebnych profesjonalistów, gdyż
jak wiadomo Rosja nie ma żadnych interesów w
Polsce ani powodów, by nam szkodzić.
W tym roku rozpoczęto wymianę starej agentury na
nową, bardziej perspektywiczną. W tym celu w
Rumunii poświęcono Iona Iliescu, ujawniając jego
powiązania z GRU i KGB, a nawet udział tych służb
w obaleniu, ohydnego zresztą, dyktatora Ceausescu
i zainstalowania właśnie ekipy wyniesionej
przez spontaniczną rewolucję. Taki już los
niepotrzebnych agentów muszą swoim kosztem
uwierzytelnić nową agenturę.
Starzy komuniści doskonale wiedzą, jak działało
NKWD I KGB. Dlatego, nawet gdyby pod Smoleńskiem
wydarzyła się katastrofa, oni jej tak dla siebie
nie zinterpretują, lecz zrozumieją, iż Centrum
żąda od nich całkowitej rezygnacji z samodzielnej
roli, posłuszeństwa i dyscypliny. Dlatego można
się spodziewać szybkiej wasalizacji SLD wobec PO.
Pierwszym krokiem będzie porozumienie w mediach,
by natychmiast odwrócić obecny trend i zapanować
nad świadomością obywateli. Musi powrócić amnezja
i pogarda dla tożsamości narodowej.
Ewentualny zamach mógłby być też potężnym
narzędziem dyscyplinowania wszystkich
nieposłusznych, myślących o samodzielności lub
nawet niezbyt sprawnych. Rozkazy muszą być
wykonywane bez względu na trudności z ich
realizacją. To byłby sygnał dla wszystkich, w tym
także dla ludzi PO. Warto też przypomnieć, że
kandydat SLD na prezydenta Jerzy Szmajdziński był
zwolennikiem zakupu amerykańskich F-16.
Między Putinem a Miedwiediewem
A teraz zastanówmy się nad ostatnią,
wewnątrzrosyjską płaszczyzną. W Rosji mamy do
czynienia z rywalizacją dwu ośrodków władzy:
premierowskiego i prezydenckiego. Jest to
niezależne od woli Putina i Miedwiediewa,
ponieważ
w takich wypadkach decyduje ich zaplecze. To
jedni
lub drudzy ludzie mogą awansować i dzielić się
apanażami. Dla wszystkich już nie starczy.
Dlatego
wydarzenie pod Smoleńskiem, jeśli nie okazałoby
się katastrofą, mogło stanowić element rozgrywki
między obu obozami. Gdyby zaś było katastrofą,
stanie się stawką w grze między nimi. O tym już
wkrótce się przekonamy.
Z punktu widzenia zaplecza byłaby to rywalizacja
między GRU i KGB. Zauważmy, że lotnisko w
Smoleńsku jako wojskowe znajduje się pod kontrolą
GRU. Dalsze losy Plusina, jego ewentualna
depresja, pięciokrotne śmiertelne postrzelenie
się, a następnie rzucenie się pod TIR-a będą
ważną
wskazówką. Rzecz jasna służba, która wyszłaby
zwycięsko z tej kombinacji, wcale nie musi byś
odpowiedzialna za ewentualny zamach. Gdyby zaś to
była katastrofa, przecież można za pośrednictwem
przecieków sugerować zamach dokonany przez
przeciwnika. Dlatego należy analizować wszystkie
przecieki w kontekście rywalizacji w Moskwie i
pamiętać, iż GRU, FSB i wywiad cywilny mają swoje
przedłużenia w Polsce. Stąd niejeden kandydat
może
być popierany stamtąd, choć przez innego gracza.
Każdą operację o tej skali łatwo jest uruchomić,
ale jeszcze nikomu nie udało się zachować nad nią
całkowitej kontroli, mimo że służby sowieckie i
rosyjskie zawsze były przekonane, że akurat im
takie rzeczy się powiodą. Wystarczy przypomnieć
pieriestrojkę. Dlatego o przyszłości zadecyduje
kontrola nad mediami i siła przebudzenia
narodowego. Czy okaże się ono jedynie krótką
przerwą w śnie, czy też początkiem stawania się
narodem po 50-letnim eksperymencie sowieckim i
20-letnim postkomunistycznym? Don King
Wydawca portalu HOTNEWS.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści zamieszczane przez użytkowników tejże strony. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.