Dodawanie komentarza

Do tematu: Zysk z fraszko lenia

Komentarze do artykułu: Powiedz NIE cenzurze w internecie!

POKAŻ WSZYSTKIE WĄTKI

Zysk z fraszko lenia

~Jacek placek

2011-05-31 10:13:53

Dwukrotnie w życiu miałem tak zwane w Peerelu MIĘKKIE LĄDOWANIE
   Po raz pierwszy w styczniu 1969 r., kiedy po powiedzeniu na naradzie u dyrektora Miejskiego Urzędu Statystycznego powiedziałem prawdę, co myślę o realizacji w Urzędzie pewnego eksperymentu. Powiedziałem to na dodatek podczas odwiedzin Urzędu , przez dwie panienki urzędniczki i faceta, z analogicznego Urzędu we Wrocławiu, w celu tak zwanej wymiany doświadczeń, bo eksperyment był ogólno peerelowski, a facet z panienkami, chciał sobie za państwowe pieniądze zwiedzić Kraków i przy okazji może jeszcze dziabnąć którąś z panienek, w opłaconym przez Peerel hotelu...
   Nihil novi sub sole...
   Nawet nie musiałem odchodzić, bo za karę zostałem tylko przesunięty ze stanowiska kierownika Sekcji, której głównie ów eksperyment dotyczył, na zastępce nowej kierowniczki, będącej totumfacką dyrektora, w dodatku z zachowaniem dotychczasowej płacy, ale ze względów ambicjonalnych, odszedłem z Urzędu, miękko lądując w organizującym się Branżowym Laboratorium Przemysłu Obuwniczego, przy uliczce nomen omen Swoboda 4.
   Zachowałbym też ową musowką płacę, gdyby mimo obietnic wstępnych niejaki Wiktor Lasek, p.o.dyrektora owego Belapo, ostatecznie nie orżnął mnie o 2 stówki... Ale pal go sukinsyna 6, bo nigdy nie byłem pazerny na forsę...
   
   Po raz drugi spadłem na cztery łapy, znowu miękko, kiedy napisałem do Zjednoczenia pismo, a konkretnie do zastępcy dyrektora d.s. administracyjno handlowych niejakiego Jerzego Bednarka, zresztą starozakonnego, co myślę o spychaniu na pracownię badań rynku niewykonalnego precyzyjnie zadania, zresztą, co kwartał wykonywanego na żądanie Ministerstwa i w formie, przez nie zalecone, podczas gdy wszystkie potrzebne dane do żądanego opracowania i informacje do części analityczno+opisowej, są ma niemal za ścianą w pokojach podległego mu wydziału zbytu.
   Pan Jurek zorganizował wprawdzie u siebie wielką naradę, z udziałem dyrektorów Centrali Handlu Obuwiem, Centrali Handlowej Spółdzielni Samopomoc Chłopska, Centrali ZSS Społem i innych pomniejszych, ale na naradzie owi dyrektorzy opowiadali banialuki o wzajemnych dobrych stosunkach i wspaniałej współpracy, a kiedy próbowałem skierować rozmowę na konkretną sprawę, było to przysłowiowym grochem rzucanym o ścianę i po naradzie sprawa opracowania nie uległa żadnej zmianie. Następnym więc wyczynem pana Bednarka, było żądanie, skierowane do dyrektora już Celapo, bo w wtedy cała ta sprawa zaistniała, nieżyjącego już Leona Koczura, ale ponieważ byłem wówczas już członkiem zakładowej rady zakładowej, zaś w połowie jej kadencji etatowa jej sekretarz Janka Kaczmarek, chciała powrócić do nowo otwieranej dodatkowej szwalni PZS Chełmek, więc za zgodą dyrektora Koczura, nastąpiła tylko zamiana osób na funkcji sekretarza rady
   Dodatkowym smaczkiem całości jest fakt, że zanim nastąpiła owa zamiana, o całej aferze, odnośnie mojej osoby powiadomiła, chyba sympatyzująca ze mną stara panna Tesia Suchecka, miłośniczka kotów, której nie pomylcie czasem z pindą i również starą panną Hanną Suchocką, natomiast panna Tesia, a właściwie Teofila, zadała sobie trud przyjazdu dwoma autobusami miejskim, w tym jednym już strefowym do mnie, podczas mojego urlopu wypoczynkowego, spędzanego w mieszkaniu służbowym żony w Węgrzcach, za Prądnikiem Czerwonym, w którym mieszkaliśmy do czasu otrzymania skromnego M 3, w gierkowskim bloku z wielkiej płyty, mieszczącym się w pobliżu Celapo, a przyznanym mi przez Celapo, poza zwykłą kolejnością oczekiwania, jako jednemu z ostatnich pracowników, rzekomo niezbędnych dla rozwoju Celapo...
   I tak się zaczęła moja 3 i pół kadencyjna zakładowa działalność związkowa, przy czym bodaj tylko pierwsze pół kadencji byłem na etacie, natomiast przez pozostałe trzy kadencje działałem społecznie, równocześnie wykonując pracę zawodową w Celapo na różnych stanowiskach niekoniecznie kierowniczych...
   Na zakończenie nawiążę do tytułu opisanej całości.
   Ponieważ w tym czasie publikowałem już w legalnej ocenzurowanej prasie peerelowskie fraszki i aforyzmy, nie będąc zresztą członkiem żadnego z ówczesnych związków twórców ani też nie znając osobiście żadnych redaktorów owych czasopism i gazet czytywanych przez pracowników Celapo, w tym zwłaszcza Gazety Krakowskiej, więc byłem na tyle popularny, że wybrano mnie do wspomnianej rady zakładowej Celapo, zwłaszcza, że wybory miały na celu oczyszczenie tego ciała z dotychczasowej rady, złożonej z plotkarzy, węszących wszędzie wokoło jakieś niebywałe niemal afery.
   Dorzucę nawet, jako ciekawostkę, że w tamtym mniej więcej czasie we wspomnianej Gazecie Krakowskiej opublikowałem między innymi taką fraszkę
   
   .POCHWAŁA FACHOWOŚCI
   Fachowość wysoko cenię...
   Znam w kasie pewną panią,
   która liczy tak biegle szalenie,
   że nie mogę wcale liczyć na nią
   
   Tymczasem kasjerką Celapo była Krystyna Trulicz, która natychmiast poczuła się bihatetrką wspomnianej fraszki, chociaż ten zbieg okoliczności był przypadkowy i całkowiecie przeze mnie nie zamierzony. Miałem jednak u niej tak zwane oko, więc nie wyprowadzałem jej z błędu, a kiedy zwolniła się z Celapo i rozpoczęła pracę w Zarządzie Okręgowym Związku Zawodowym Pracowników Przemysłu Włókienniczego Odzieżowego i Skórzanego, odpowiadając od rozdysponowania skierowań na bezpłatne leczenie sanatoryjne sanatoryjne lub wczasy lecznicze, dodatkowo z blankietowymi biletami PKP, bezpłatnych przejazdów tam i powrotnych klasą 2 pociągami osobowymi, dysponowała mi skierowania dla pracowników Celapo skierowania do pożądanych sanatoriów i na turnusy w dogodnych dla pracowników terminach, przeważnie były to terminy wakacji letnich młodzieży szkolnej, bo pierwszeństwo uzyskania skierowania w tym okresie miały zagwarantowane przepisami prawa matki i ojcowie dzieci w wieku szkolnym
   Tak to było źle w tej podłej KOMUNIE, jak nazywa bezprawnie Peereel obecna prosragranda, lejąca się rynsztokiem z wszystkich mediów i indoktrynująca obecną młodzież szkolną, która po ostatnich reformach SZKODNICTWA, zdurniała już do poziomu zera bezwzględnego...
   I jeszcze do śmiechu opowiem autentyczną historyjkę rodzinną.
   Razu pewnego w rozmowie z zoną, mówiąc o swojej funkcji związkowej, zażartowałem sobie, mówiąc, że jestem takim sobie niemal piątym dyrektorem.
   Obok nas w tym czasie bawiła się nasza sześcioletnia jedynaczka Agnieszka, zajęta całkowicie swoim zabawkami...
   Tymczasem, kiedy zapisana została do pierwszej klasy, a na jednej z początkowych lekcji, nieżyjąca już pani wychowawczyni Helena Karpiniec, sprowadziła lekcję na temat zawodów rodziców, Agnieszka zapytana, a kim Agusiu jest twój tatuś.. wystrzeliła nieopatrznie, tata jest proszę pani piątym dyrektorem, co panią Karpiniec tak rozbawiło, że na najbliższym spotkaniu z rodzicami, opowiedziała o tym, radząc równocześnie rodzicom, żeby rzetelniej informowali dzieci, kim są z zawodu i czym się w zakładach pracy zajmują...
   Jacek placek byle jaki

ODPOWIEDZ



Wydawca portalu HOTNEWS.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści  zamieszczane przez użytkowników tejże strony. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.



Nieprzerwanie od 2004 roku!

PARTNERZY:
Stanisław Michalkiewicz
Nasze kanały RSS:
główny
O NAS:
REKLAMA:
zobacz ofertę