Dodawanie komentarza

Do tematu: Dalszy ciąg romansu będzie

Komentarze do artykułu: Powiedz NIE cenzurze w internecie!

POKAŻ WSZYSTKIE WĄTKI

Dalszy ciąg romansu będzie

~Jacek placek

2011-06-06 19:22:09

już tylko w nieco rozwiniętych punktach.
   1) Później od czasu do czasu wychodziłem rano na spotkanie Joaśki biegnącej do tramwaju i wręczałem jej odręcznie napisane rymowanki odnośne do naszego romansu, a było to na długo zanim otrzymałem od Agnieszki i Henia ich stary komputer. Doradzałem jej przy tym, aby je po przeczytaniu zjadała, żeby facet z którym żyją na próbę ich nie przyuważył.
   2) Raz nawet ją zaczepiłem w okolicy mojego bloku, chociaż szła z owym facetem, a innym razem latem zobaczyłem ich przed Dżinnem, jak w letniej sukience w duże niebieskie kwiaty zwisała u ramienia owego faceta.
   3) Innym znowu razem, jadąc tramwajem na ul. Monteluppich do Collegium Medicum, w którym studentki stomatologii robiły mi komplet protez zębowych, po licznych wcześniejszych ekstrakcjach i plombowaniach pozostałych resztek uzębienia, przez przypadek jechałem rano tramwajem, bo Joaśka gdzieś w pobliżu wspomnianej ulicy pracowała w jakiejś firmie, wyciąłem jej wyszukany komplement, który podobnie, jak casting, zasługuje na naśladownictwo przez epigonów. Mianowicie, śmiertelnie poważnie przyjrzawszy się dokładnie twarzy Joasi zapytałem:
   Joasiu, czy przed wyjściem z domu przyjrzałaś się sobie w lustrze?
   Joasia cała spłoszona powiedziała:
   A co? Jestem ubrudzona na twarzy...
   Tymczasem ja szarmancko:
   Nie. Ale zobaczyłabyś, jaka jesteś śliczna.
   4) Kiedyś znów zobaczyłem na policzku Joasi przyklejony mały płatek poloplastu. Okazało się, że czarny jakby pieprzyk na jej policzku mógł okazać się nowotworowym, został więc chirurgicznie usunięty, a próbka wysłana do kontroli. Współczułem Joaśce, zdając sobie sprawę z nerwówki oczekiwania na wyniki kontroli, na szczęście w efekcie się okazało, że jest wsje w parjadku.
   5) Joaśka niechętnie opowiadała o swojej rodzinie, zamieszkałej w Sandomierzu. Dowiedziałem się tylko, że rodzice żyją i że ma starszego brata. Chętniej już mówiła o rodzinie męża, zamieszkałej w Tarnowie i chętniej z nim do Tarnowa jeździła.
   6) Wykorzystując usłyszany w radiu fakt, że w Sandomierzu osuwa się wiślana skarpa, pojechałem kiedyś Joaśce takim tekstem:
   Joaśka, zamiast siedzieć do końca życia w tym Sandomierzu i podpierać tę skarpę, która się tam wam osuwa, przyjechałaś na moje nieszczęście do Krakowa i nie mam teraz spokoju, bo mi się śnisz po nocach.
   Nawiasem mówiąc łgałem jak z nut, bo ani raz mi się nie przyśniła. Ale dobrze jest okłamywać w romansie.
   7) Joaśkę w tamtym czasie chciałem pokazać kuzynce Zosi, kuzynowi Wieśkowi i jego żonie w Żywcu. Żeby sprawa nie wyglądała podejrzanie, miała udawać moją następczynię – rzeczniczkę patentową w Celapo. Dałem jej nawet broszurkę o ochronie znaków towarowych, gdyby rozmowa zeszła na ten temat. Gwarantowałem, że jej po drodze nie zgwałcę, bo nie jestem gwałcicielem. Żeby doszło do bliskiego spotkania trzeciego stopnia ze mną, dziewczyna musi wyraźnie oświadczyć, że chce, bo ja się zupełnie nie znam na tych sygnałach, które dziewczyny rzekomo wysyłają. Przy okazji zacytowałem Joasi fraszkę dawno temu opublikowaną w Karuzeli
   
   MÓJ PECH
   Dziewczyn na świecie jest tyle,
   a każda słabości ma chwile.
   Lecz pech mój w tym tkwi – niestety -
   że nie wiem ni która... Ni kiedy?
   
   Z kolei Joaśka odmówiła, bo będąc już żoną wspomnianego doktorka uznała ten wyjazd za nielojalność wobec niego.
   8) Kiedyś popełniłem z kolei poważny błąd, opowiadając Joaśce o tym, jak to wtedy złapała mnie kurczowo za palec i trzymała. Przy okazji powołałem się tu na symbolikę Freuda. Tymczasem Joaśka, która o tym podświadomym chwycie w ogóle nie wiedziała, od tego czasu zaczęła się pilnować do tego stopnia, że nawet dziś przypadkowo spotkana na moje pożegnalne: - Pa, Joasiu! - odpowiada: Do widzenia, uznając widocznie, że owo PA, już świadczyłoby o pewnej zażyłej intymności.
   9) Małżeństwu Joaśki stopniowo podniosła się stopa życiowa, bo nabyło pierwszy samochód, jakiejś francuskiej marki i będący w zasadzie wyłącznie w dyspozycji Joaśki. Od tego momentu byliśmy umówieni, że ja będę w którymś miejscu przy ul. Borsuczej czasem rano czekał, a Joaśka jadąc do roboty się zatrzyma, żebym mógł jej to i owo opowiedzieć naprędce. Przeważnie testowałem na Joaśce fraszki erotyczne na dziewczyny o określonych imionach, których naklepałem wtedy ok. 150 grubszych lub cieńszych, jak to przy produkcji seryjnej bywa.
   10) Ta zabawa o której mowa w punkcie 9) trwała aż do połowy 2007 roku. Joaśka miała już wtedy kolejny samochód koloru popielatego, marki nie znam, bo się na tym kompletnie nie znam, a
   samochód Joaśki rozpoznawałem po kolorze i dodatkowo, po zapamiętanym wtedy numerze rejestracyjnym.
   11) Tego, co ja Joasi naopowiadałem podczas tych porannych je zatrzymanek nawet nie sposób tu streścić. Przede wszystkim nauczyłem ją i to na raty po dwa wersy przy kolejnych aatrzymaniach ulubionej przeze mnie przyśpiewki góralskiej, którą nauczył mnie podczas pobytu w 1959 r. w Sanatorium Przeciwgruźliczym Akademickim w Zakopanem, pewien również w nim leczony młody Góral z Rabki, którego imienia i nazwiska już nie pomnę, ale przyśpiewkę zapamiętałem do końca życia i nie mogę sobie odmówić przyjemności zacytowania jej tutaj w całości i naśladując góralską gwarę:
   
   Hej, tam na stawkach! Hej, tam puod Rabkom!
   Uutonyua babka do góry kuciapkom...
   Nje zol nom tyj babki, ino jej kuciapki,
   miouby se nos dziaduś futerko do capki... Hej!
   
   Joaśka pochwaliła się potem, że próbowała przyśpiewkę odśpiewać na czyichś imieninach, zyskując aplauz zebranych tam gości płci obojga.
   Jacek placek
   
   A w międzyczasie fraszka na czasie
   
   Gienek Kłopotek ma swe kłopoty.
   ale to nie kłopoty Bednarskiego,
   jeno z karuzeli cyrku wysrorczego
   na której POdczas PiSdanej jazdy
   osły się z bandy do innej przesiadają,
   właśnie błaźnie, kak na karuzeli,
   przy wtórze koszernoludowej kapeli
   Gienek chwycił za środek piorący,
   z krypto+reksramy... tak niechcący...
   A tam Ojciec i Syn wsiowe chamy
   Syn pyta Oćca: Mam tych osłów prać ?
   Masz synu prać. curva ich wszawa mać...

ODPOWIEDZ

Kanjec filma z Moskwy i Wilna

~Jacek C., placek

2011-06-07 01:29:52

O Joasi D. napisałem w syntetycznym ujęciu w numerze 152 dawnego czasopisma internetowego o nazwie Epigramist, w dzialiku Z korespondencji do Niny i Wieśka, więc to, co tam napisałem tutaj tylko przepiszę.
   Cytuję samego siebie z roku 2005.02.05:
   Postanowiłem Wam dziś napisać o rozkwitającym pięknie już od kilku lat romansie z Joaśką. Wpierw muszę jednak tytułem uwag wstępnych powiedzieć, co następuje:
   1) Żona Maryna zna w ogólnych zarysach mój romans z Joasią, a także pogaduchy z Gosią, Irminą i Madzią, które mieszkają toże w slumsach czyli na X i XI piętrach w naszej klatce schodowej, o czym zresztą wszystkie zostały poinformowane przeze mnie starego blokersa oraz pouczone, jakie wśród nas blokersów, z którymi pogaduchy znalazły się w numerze 149 naszego czasopisma, obowiązują zasady współżycia, którym, jako elementowi napływowemu należy się podporządkować. wobec czego Maryna, moja zacna żona uważam że się na starość ośmieszam i wstydzi się ze mną pokazywać na naszym Osiedlu, wiecie jakim, błędnie mniemając, że tym sposobem nikt się nie dowie, iż jest moją żoną. Ale się myli, bidulka, srodze. Nie docenia ciekawości i dociekliwości mieszkańców, a zwłaszcza mieszkanek naszego Osiedla. Tymczasem ja, wbrew swemu podłemu samopoczuciu, staram się końcówkę życia spędzić póki się da wesoło.
   2) Romansowych pogaduch z Joaśką przez te lata nazbierało się już tyle, że zapełnię nimi korespondencję do Was w kilku numerach Epigramista.
   3) Zacznę oczywiście, od mojego prywatnego castingu, który wygrała właśnie Joasia i o którym już Wam w swoim czasie, goszcząc u Was, dokładnie opowiedziałem. Muszę jednak od tej opowieści zacząć, bo to jeden z moich najlepszych numerów, a poza tym postanowiłem go upublicznić, licząc na to, że znajdzie on moich naśladowców-epigonów.
   A teraz do rzeczy .
   Kilka lat wstecz, kiedy byłem jeszcze w znakomitej formie, wytypowałem sobie trzy blondynki, które w granicach godziny siódmej z minutami rano mijały mnie i biegły prędko do przystanku tramwajowego przy ul. B***, aby dojechać do pracy, ale mijając mnie uśmiechały się do mnie przyjaźnie, a nieznana mi jeszcze wówczas z imienia Joasia, chyba mi się nawet kłaniała..
   Z tych trzech, dwie to były typowe blondyneczki z niebieskimi oczami podczas, gdy Joasia wyróżniała się wielkimi brązowymi, a w dodatku bystrymi i wesoło patrzącymi oczyskami, czym od początku zwróciła na siebie moja uwagę.
   Casting jednak postanowiłem przeprowadzić, chociaż już z góry stawiałem na Joaśkę. Była bezsprzecznie moją cichą faworytką.
   Casting się odbył, a polegał na tym, że kolejno wszystkie trzy zatrzymywałem w ich biegu do roboty i ze śmiertelnie poważną miną odzywałem się takim tekstem:
   Pani tak miło się do mnie uśmiecha, więc proszę pozwolić, że zadam pani tylko jedno pytanie. Tylko proszę o szczerą na nie odpowiedź.
   A po uzyskaniu od wszystkich trzech zgody, jechałem dalszym tekstem:
   Czy gdybym panią grzecznie o to poprosił, to czy pani by mi d a ł a...
   Na takie dictum pierwsza z zapytanych nieco oburzona fuknęła:
   No, wie pan...
   Po czym zarzuciła odwłokiem i podkręcona po tupała do przystanku. A ja ją skreśliłem z listy.
   Druga zachichotała rozkosznie i wykrztusiła:
   Ale pan to jest...
   I kołysząc zgrabną pupą pomknęła chyżo, najwyraźniej podkręcona tym pytaniem, do przystanku tramwajowego. Tę umieściłem więc na liście rezerwowej.
   Na deser zostawiłem sobie Joaśkę. Ta na zadane pytanie, zastanowiła się przez oka brązowego mgnienie i rezolutnie odpaliła:
   No wie pan... Muszę się zastanowić...
   I poleciała dalej. Tak więc Joasia podjęła rzuconą rękawicę i dała mi szansę na dalszy ciąg.
   A ten dalszy ciąg wyglądał tak.
   Odpuściłem Joaśce jeden tydzień, po czym namierzyłem ją w następnym, żeby jej zadać pytanie, na które zresztą z góry znałem odpowiedź negatywną.
   A pytanie brzmiało:
   No i zastanowiła się już pani?
   Na to Joaśka;
   Zastanowiłam się. I jednak panu nie dam.
   Dotąd scenariusz toczył się w sposób przeze mnie przewidziany. Ale oto zdarzyło się coś, co mnie sześdziesięcio kilku latka, co nieco doświadczonego, kompletnie zaskoczyło.
   Otóż, zadając jej to zdawkowe pytanie miałem rękę prawą zgiętą na wysokości klatki piersiowej i z wyprostowanym placem wskazującym.
   I oto Joaśka, odpowiadając, że mi jednak nie da, ni stąd ni zowąd złapała mnie dość kurczowo, za ten palec i trzyma. Zacząłem coś tam nawijać, a ta trzyma za ten palec i trzyma. Nie patrzyłem na zegarek, ale to trzymanie potrwało co najmniej minutę, zanim wreszcie palec puściła i poleciała, jak na skrzydłach do tramwaju. A we mnie poleciało za to odwołanie się do teorii snów Zygmunta Freuda, z której jasno wynika, że jeśli w snach kobiet pojawia się jakiś sterczący rekwizyt, przypominający choć trochę męski członek, to interpretacja snu jest jasna i jednoznaczna. W przypadku Joasi takim rekwizytem był ten mój nieszczęsny palec. I chyba już nic więcej nie muszę dodawać, Może jeszcze tylko to, że dziewczyny kierują się nastrojami chwili, działając często podświadomie impulsywnie.
   I chwała im za to!
   
   13) I tu wreszcie na koniec nadeszła pora, aby nawiązać do zacytowanej na wstępie tych wywodów o Joaśce fraszki o ZUZI, zresztą opublikowanej dawno temu, bo bodaj na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ub. w. w Głosie Nowej Huty, z którym przez pewien czas współpracowałem. Z owej literackiej postaci Zuzi, uczyniłem na potrzeby opowieści snutych Joasi, postać istniejącą realnie, a przy tej okazji wyposażyłem ową Zuzię w cechy wszystkich moich dziewczyn, z którymi do czasu mojego ożenku miałem bliskie spotkania drugiego stopnia. Nota bene wbrew pozorom nie było tych dziewczyn wiele. Doliczyłem się ich zaledwie jedenastu, odliczając żonę Marynę, a doliczając za to dwie dziewczynki, z którymi w latach chłopięcych zabawialiśmy się w doktora. Obecnie na Joaśkę już nie poluję. Choć latem 2008 r. spotkana przypadkowo i zapytana, czy nie zawiozłaby mnie wiosną 2009 r. do Żywca, odpowiedziała, że możemy o tym jeszcze w swoim czasie porozmawiać. Ale ja Joaśce nie wierzę. Już na taką propozycję kilkakrotnie wcześniej najpierw mówiła, że nie ma sprawy, a gdy termin wyjazdu się zbliżał Joaśka piętrzyła trudności i w efekcie wiózł mnie ktoś inny. Tak więc z Joaski nie miałem i nie mam żadnego pożytku. I to już wszystko, co było do udowodnienia.
   Jacek C., we fragmencie swojego długiego żuciorysu, wątpiąc w jego opublikowanie
   27.02.2010 07:25
   PO sra in scriptum nisi jure victum ?
   
   Dożyliśmy ciekawych czasuuuf Fuj Uf !
   Rządu nierządem PO herbacie z prądem
   impotentuf Fuj we władzy i w seksie
   oraz przez iloraz klechuf Fuj na indeksie
   Nie będę ich wynieniał, tę bandę grandę,
   będą mieć rozliczenia z Panem Volandem,
   z Mistrza i Małgorzaty Władcą Piekła,
   bo tej bandy wspólna granda już dopiekła
   A Lolek, co tam woźnym Sądu od dawna
   wściekły czeka i wywieszona przezeń
   dla gnid bez Honoru i Godności vocanda
   A mechanizm Sądu Osratecznego tak prosty,
   kak Czarownic sPOd- Łysej Góry kij miotły
   
   Jacek C., placek, ale pełen Godności i Honoru
   
   Aktusralna całość jest w pliku erotyka i polityka,
   zmieszane razem pod gazem, do kupy i do DUPY...

ODPOWIEDZ



Wydawca portalu HOTNEWS.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści  zamieszczane przez użytkowników tejże strony. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.



Nieprzerwanie od 2004 roku!

PARTNERZY:
Stanisław Michalkiewicz
Nasze kanały RSS:
główny
O NAS:
REKLAMA:
zobacz ofertę