Dodawanie komentarza

Do tematu: Księga Gości - major Hubal

Komentarze do artykułu: Powiedz NIE cenzurze w internecie!

POKAŻ WSZYSTKIE WĄTKI

Księga Gości - major Hubal

~Jacek placek

2011-06-28 17:06:44

Henryk Dobrzański
   
   Mjr. Hubal jest dla mnie wzorem prawdziwego polaka, wielkiego bohatera, który
   nigdy nie złożył broni. Jest wzorem do naśladowania. CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI! ...
   http://www.majorhubal.pl/index.php?dzial=ksiega_gosci - Podobne strony robert - 24.06.2011, 21:27
   Bóg Honor Ojczyzna te słowa maja wielkie znaczenie kieruje to do wszystkich którzy odwiedzaja ta strone do tych dla ktorych ojczyzna miłą jest.Prosze was badzcie kims na wzór UŁANA POLSKIEGO NIE TYLKO PODZIWIAJCIE JAKIM BYŁ MAJOR HUBAL ALE SAMI BADZCIE UŁANAM DZISIEJSZEGO CZASU TACY SA POTRZEBNI W DZISIESZYM CZASIE
   
   
   Pod warunkiem, że nie w imieniu, jak w krowim wymieniu i w interesie dezerteruf Fuj @ z Londynu, którzy tam pierdzieli, aż do czasuuuf Uf ! prezydentury nieuka, nieroba elektryka... rzekomej ikony solisralności oraz dziecioroba, w tym jednego pozamałżeńskiego, machniętego w Popowie i na koniec wtyki UB, o ksywie Bolek, kiedy to przyleciał nie wiadomo po jaką cholerę ? do sprzedawanej stopniowo za bezcen pazernemu srapisralistycznemu Zachodowi WIOCHY, na miarę Popowa:
   OSRATNI REZYMEND NA UCHODŹSTWIE i przytargał ze sobą
   t.zw. GODŁO z orłem nie wiadomo po co ? w KORONIE, skoro RZECZPOSPOLITA nie wiadomo dokładnie o której już liczbie rzymskiej oraz po co ? właśnie rzymakiej, dawno nie miała króla i nie była królestwem...
   
   Natomiast zapomniał wziąć ze sobą dotąd niepoliczonych ton złota w sztabkach, stanowiącego t.zw. patytet przedwojennego sranacyjnego złotego, które to tony zrabowała z ówczesnego NBP, polskiemu Narodowi przed wrześniem 1939 r. ta londyńska cuchnąca skunksem HOŁOTA @
   
   To tyle uzupełnienia do BOHATERSTWA owego mjr Hubala, szkoda tylko, że po niewłaściwej stronie...
   Zwłaszcza, że jakąś częściową wolność i niepodległość, wywalczyli nam w krwawych walkach żołnierze t.zw. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki, a przynieśli ją aż znad dalekiej rzeki Oki, mając na czapkach wojskowych ORZEŁKA BEZ KORONY i mieli na tyle HONORU, że nie spieprzyli wzorem t.zw. armii Andersa, w pełnym umundurowaniu i z uzbrojeniem, otrzymanym od ZSRR o, pardon ROSJI SOWIECKIEJ, jak przez wiele lat trąbił z Wolnej... ale dla kogo i od czego ? Jewropy, jej dyrektor Jan Nowak+Jeziorański, znany pod ksywą LEGENDARNY SKURWIEL z WARSZAWY...
   Przy czym grzmoty płatne były przez usrane USA w dolarach...
   
   Taka jest PRAWDA HISTORYCZNA, której nie usłyszy dzisiejsza młodzież szkolna na lekcjach HISTERII, po sratnich reformach SZKODNICTWA @
   
   Jacek placek z pokolenia odchodzącego, które wiele przeżyło i wiele wie
   
   Nie ma to, jak cenzura bez cenzury, jak 2 w 1 w krypto+reksramie erzacu kawy naturalnej...
   Ano... Rób ta, co chce ta...

ODPOWIEDZ

Rzecz o identyczności nazwisk

~Jacek placek

2011-06-28 17:54:18

poprzedzone wcześniejszym wspomnieniem z licznych moich moich wyjazdów służbowych w czasach Peerelu, bo obydwa wspomnienia wiążą się z tym jednym wyjazdem, jak 2 w 1...
   Brzmienie nazwiska zarzutowało wspomnieniami także z licealnej młodości...
   A poniżej już coś z moich lat pracy zawodowej w Celapo, wyrwane z dłuższej całości z pewnych względów, które w trakcie czytania się wyjaśnią,
   
   1. Innym znów razem jadąc samotnie służbowo do Lublina, wylosowanego wraz z kilkoma innymi miejscowościami różnego szczebla administracyjnego, w celu przeprowadzenia w uzgodnionym wcześniej telefonicznie w Spółdzielczym Domu Handlowym Społem, zlakalizowanym przy głównej ulicy Lublina Krakowskim Przedmieściu sondażu na temat przentowanej kolekcji obuwia. W pociągu zaprzyjaźniłem się z ładną studentką medycyny, jadącą ze Szczecina na ślub i wesele swojej koleżanki, ale nie do samego Lublina, tylko jeszcze dalej, do jakiejś okolo lubelskiej wioski. Wylądowaliśmy w Lublinie dość późnym już wieczorem, a w Lublinie wówczas Dworzec PKP leżał dość daleko od centrum. Ponieważ chciało się nam pić, zahaczyliśmy o bufet dworcowy, w którym miejscowe żuliki popijały piwo. Zamówiłem jakieś napoje zimne. Pijąc je usłyszałem żulików, komentujących pierścionki na palcach mojej młodej towarzyszki:
   Słuuchajno, kolego, ja to jakbym miał taką dziewczynę, to schrupałbym jej te paluchy razem z tymi pierścionkami.
   Ze zrozumiałych względów, bo było żulików więcej, a ja słabo-silny/ udałem, że nie słyszę, ale słyszała to moja miła towarzyszka i powiedziała do mnie:
   Chodźmy stąd.
   Zapłaciłem i wyszliśmy. Przed dworcem trafiła się taksówka.Wsiedliśmy, a ja podałem adres hotelu, w którym miałem zarezerwowany telefonicznie pokój. Wcześniej miał się taksówkarz zatrzymać przy Dworcu Autobusowym PKS, gdzie dziewczyna miała zobaczyć, jakie ma połączenie autobusowe do owej wioski. Na dworcu już się ładnie pożegnaliśmy się, ale jeszcze zanim odjechałem taksówką, zobaczyłem machającą rozpaczliwie moją towarzyszkę podróży. Zatrzymaliśmy się z panem taksówkarzem.
   I cóż się okazało ?
   Najbliższy autobus do owej wioski, będzie dopiero rano. Wpadłem w panikę /patrz czwarty wers fraszki/, ale cóż było robić. Poleciłem panu taksówkarzowi zawieź nas pod zarezerwowany hotel. Po drodze pan taksówkarz, uśmiechając się dwuznacznie, a wymownie, żartował, że on dobrze wiedział o takim właśnie zakończeniu sprawy.
   Hotel – na całe moje szczęście - sprawiał wrażenie wymarłego. A w dodatku postawione były wokół niego rusztowania. Próba dostania się do niego za pomocą dzwonka przy bramie wejściowej nie powiodła się. Zresztą na tym dostaniu nawet mi za bardzo nie zależało... patrz nadal w czwarty wers, bo już skłonny byłem resztę nocy spędzić choćby na Dworcu PKP. Pan taksówkarz powiadomił nas uprzejmie, że wprawdzie o miejsce w innych hotelach raczej trudno, lecz on może nas podwieź pod dom noclegowy PTTK, bo tam ewentualnie są szanse na jakieś miejsce. Dom noclegowy na oko nie sprawiał zbyt zachęcającego wrażenia, ale po rozmowie ze starszawą recepcjonistką, która przyglądała się nam podejrzliwie, odetchnąłem z ulgą... patrz wers trzeci fraszki, bo oto okazało się, że moja towarzyszka może pozostać i będzie spała w zbiorowej sypialni z innym przedstawicielkami płci niekiedy pięknej, natomiast dla mnie w sali męskiej niestety nie ma już miejsca, zakończyła recepcjonistka sprawę ze złośliwą satysfakcją. Mnie jednak ciężar spadł z serca i udałem, że owej złośliwej satysfakcji nie dostrzegam.
   Pożegnaliśmy się ładnie z towarzyszką podróży. Tym razem ja na złość recepcjonistce, ucałowałem moją młodą towarzyszkę serdecznie z dubeltówki, życząc jej miłych snów i świetnej zabawy na weselu jej koleżanki.
   Nie bardzo wiedząc, co robić dalej poleciłem taksówkarzowi podwieź mnie jeszcze raz pod ten sam hotel. Tym razem długo się dobijałem i okazało się, że skutecznie. Otworzono mi bramę, a od osoby wpuszczającej mnie dowiedziałem się, że wprawdzie pokoje są w remoncie, ale kilka jest czynnych, dlatego przyjęto moją rezerwację, jednak już nie liczono, że przybędę.
   Zapłaciłem taksówkarzowi i poszedłem z torbą podróżną do czekającego na mnie pokoju. Był już środek nocy. Ale nic to !
   Tu tak na marginesie muszę zwrócić uwagę na fakt, jak tanie były w tamtych czasach koszty przejazdu taksówkami, skoro w ramach skromnej zaliczki na delegacje pobranej w Celapo i rezerwy moich środków własnych wziętych tak na wszelki wypadek, stać mnie było na opłacenie taksówki i jeszcze całkiem sporo mi pozostało w kieszeni.
   A dziś kłania mi się piąty i szósty wers fraszki.
   
   EROTYCZNY BILANS ŻYCIA
   Z PRZYMRUŻENIEM OKA
   
   Tak w moim życiu działo się – psiamać! -
   że te, co chciałem – nie chciały mi dać.
   Lecz też w moim życiu było tak – psiamać! -
   że od tych, co chciały – ja nie chciałem brać.
   
   Tak, jak o tym mówi fraszka... oczywiście bywało i to często ! Ale w przypadku, co poniżej, było akurat inaczej... choć tylko symbolicznie...
   
   2. Na tym jeszcze wcale nie koniec lubelskiej przygody.
   Oto, nazajutrz rozpocząłem we wspomnianym na wstępie Spółdzielczym Domu Handlowym planowany na trzy dni sondaż ankietowy. I już pierwszego dnia nagle, jakiś damski głos zdumiony zakrzyknął:
   - Jacku, a cóż ty tu robisz?!
   Okazało się, że to moja niegdysiejsza miłość licealna Lidka D., córka adwokata krakowskiego, o której to niespełnionej do końca miłości, jej rozkwicie i dramatycznym
   zakończeniu, jeśli nie w którymś z plików, to z całą pewnością w rękopisie sporządzanym długopisem na luźnych kartach papieru, otrzymanego zresztą w swoim czasie od Ciebie, Wieśku, jest wszystko szczegółowo opisane i spoczywa bezpiecznie na mojej osobistej półce naszego już transformacyjnego mebla typu kredenso-ścianka, zakupionego przez Marynę. Więc nie będę tu wszystkiego powtarzał. Powiem tylko, że zostałem przez Lidkę zaproszony do jej mieszkania, w jednym z gierkowskich bloków wielkopłytowych, na którymś z lubelskich osiedli. Podała mi adres i rozstaliśmy się umówieni na późne popołudnie dnia następnego. Tego umówionego dnia, kupiwszy skromne kwiaty, udałem się na umówione spotkanie. Lidka przyjęła mnie pod nieobecność męża, ale w obecności synka, uczniaka podstawówki, który był w swoim pokoju, niezainteresowany naszym spotkaniem, a tym bardziej rozmową. Zaś ja dowiedziałem się od Lidki, że po nieudanej próbie dostania się na Wydział Prawa UJ... zdawała zresztą w tym samym czasie, co ja, bo była o dwie klasy niżej w ogólniaku krakowskich ss.Prezentek przy ul. św.Jana, a dogoniła mnie, ponieważ ja przez dwa lata szlajałem się na Wydziale Odlewnictwa AGH/. W końcu wyszła za mąż za krakowskiego chłopaka, który jest obecnie mgr inż. i przebywa aktualnie na delegacji służbowej. Ona zaś ukończyła weterynarię. Tu w Lublinie.
   Warto w tym miejscu wspomnieć, że w tamtych latach, tylko w trzech ośrodkach akademickich były wydziały weterynaryjne, a wśród nich właśnie ten w Lublinie. I nie dziwota zważywszy, że lubelszczyzna, jak zresztą cała Ściana Wschodnia Peerelu była głównie rolniczo-hodowlana i to bez pegieerów, a z rolnikami gospodarującymi indywidualnie. Zaś Lubelskie było szczególnie urolnione i słynące z urodzajnych gleb, a nawet unaukowione. Wystarczy wspomnieć o kilku instytutach rolnych funkcjonujących w pobliskich Puławach.
   To tak na marginesie.
   Wracając do Lidki. Zostałem poczęstowany tym i owym, włącznie ze szlachetnym rodzajem alkoholu, ale nie doszło między nami do bliskiego spotkania trzeciego stopnia ani nawet drugiego, bowiem... jak Hetaklit z Efezu mądrze kiedyś powiedział: wszystko płynie oraz nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
   I miał całkowitą rację.
   Skoro nie było bliskiego spotkania trzeciego stopnia, a tylko spotkania stopnia pierwszego i chyba drugiego przed laty, to nie warto było ryzykować spotkania trzeciego stopnia, mimo sprzyjających okoliczności i kompletnego braku zainteresowania nami przez synka Lidki.
   Po dwóch godzinach pożegnaliśmy się serdecznymi całusami z dubeltówy i więcej już Lidki nie widziałem. Nawet nie wiem, czy żyje. W swoich zbiorach mam jedynie jedno, a może dwa jej zdjęcia, chyba z dedykacjami...
   
   To tyle byłoby o szelkach.
   A teraz będzie o Elkach.
   
   We fraszce znowu jest, jak to powiadają: sama prawda, bowiem ja o takiej tylko piszę, a pamięć wsteczną mam, że ho, ho!
   Jacek placek

ODPOWIEDZ

A to heca cenzurze bez cenzury

~Jacek placek

2011-06-29 03:05:24

wyciąg z nieocenionej Wikipedii się nie podoba
   
   Wnukiem Henryka Dobrzańskiego jest Henryk Sobierajski, jeden z dyrektorów Telewizji Polsat, prezes Stowarzyszenia Sympatyków Zawodowych Grup Kolarskich w Polsce oraz współautor wraz z fotografikiem Arturo Mari albumu: Chwalcie Boga w waszym ciele... Jan Paweł II o sporcie.
   
   Jacek placek

ODPOWIEDZ

Docipisek do przygody 2

~Jacek placek

2011-06-29 03:33:03

Po głębszym zastanowieniu, warto rzecz wyjaśnić do końca, a nie opowiadać banialuki o Heraklicie
   Otóż, w tym czasie Lidka zbliżała się już do wieku t.zw. ryczących czterdziestek i była klasyczną brunetką...
   Tymczasem ja przez tę przepaść lat stałem się dozgonnym wielbicielem blondynek i brunetki przestały mni interesować
   Ot, i to już wszystko wyjaśnia
   
   Jacek placek prawdę mówiący

ODPOWIEDZ



Wydawca portalu HOTNEWS.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści  zamieszczane przez użytkowników tejże strony. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.



Nieprzerwanie od 2004 roku!

PARTNERZY:
Stanisław Michalkiewicz
Nasze kanały RSS:
główny
O NAS:
REKLAMA:
zobacz ofertę